Zielony balkon – rozważania bez recepty

Początek wiosny to czas na zielony balkon. Spojrzałam ostatnio w górę, przechodząc obok jednej z warszawskich kamienic – ściana usiana balkonami, balkony usiane pustką. Właściwie, cóż w tym złego? Można by ze satysfakcją stwierdzić, że balkony przestały być graciarniami. Może nie wszystkie, ale generalnie chyba jest taka tendencja, jak sądzicie?

Mimo wszystko, myśląc: polskie balkony, nie mam zbyt spektakularnych skojarzeń. Nierzadko bywa tak, że na jednej ścianie budynku każdy balkon jest inaczej wykończony – a to któryś jest przysłonięty palisadą z wikliny, inny czymś w rodzaju słomianki, inny jeszcze niebieskimi pasami z pcv, da się też dostrzec jakiś niepotrzebny grat lub… opony z poprzedniego sezonu.

Owszem, warunki klimatycznie nie sprzyjają utrzymywaniu zielonych roślin na balkonach przez całych rok, ale czy w sezonie jest zdecydowanie lepiej? Ech, te warunki klimatyczne, zawsze są dobrą wymówką. Oglądałam kiedyś program o poradach ogrodniczych, poświęcony temu właśnie problemowi: “Jak utrzymać zielone rośliny na balkonie i tarasie”. Program był puszczany we … włoskiej telewizji! A może w ogóle utrzymanie roślin na balkonie wcale nie jest łatwą sprawą? Jak widać, z problemem borykają się i ludzie północy, i ludzie południa.

Sama się z nim borykam. Najłatwiej było mi utrzymać zielony balkon, gdy mieszkałam w mieście. Wystarczył jednak jeden dłuższy wyjazd, by petunie czy pelargonie nie poradziły sobie sam na sam ze słońcem i deszczem-nie-deszczem. Odkąd mieszkam w domku, jest jeszcze gorzej. Plany miałam ambitne, kupiłam stylowe donice z czerwonej glinki, a potem, wszystko, co w nie włożyłam, usychało. Ekspozycja zachodnio-północna sprawy nie ułatwia. Po paru sezonach nieudanych prób zrozumiałam, że piękna czerwona glinka nie trzyma wilgoci, że woda wyparowuje z niej nie tylko górą, ale i przez ścianki. Zaczęłam wstawiać do glinianych donic kwiaty w plastikowych doniczkach, ale niewiele to pomogło.

Balkon mam niezielony. Często zadaję sobie pytania: a na co mi zielone rośliny na balkonie, skoro mam ogród? I zaraz potem markotnym wzrokiem patrzę na mój tarasik i myślę: a jednak przydałyby się roślinki… Moim ideałem były zawsze okrągłe bukszpany w glinianych zdobionych donicach. Bukszpan rośnie mi pięknie, ale tylko w gruncie. Może jakiś iglak poradziłby sobie lepiej?

Moim ideałem są balkony w stylu… No właśnie, jak myślicie? W jakim?

Ponieważ ten blog to nie “Świnie w kosmosie”, nie musicie czekać do kolejnego odcinka, by dowiedzieć się, co powie Panna Piggy. Oto odpowiedź: Najbardziej podobają mi się francuskie, paryskie balkony. W czym tkwi ich urok i czy oby paryski balkon to zielony balkon?

Spójrzmy:

  1. Duża powierzchnia? – Nie tędy droga!
  2. Masa kwiatów? – Nieprawda.
  3. Śliczna podłoga? – Ewentualnie.
  4. Bogaty deseń na kutej, metalowej balustradzie? – Tak, choć niekoniecznie.
  5. Zielone krzewy w zdobnych donicach? – Owszem, ale nie zawsze.
  6. Mały stoliczek i przynajmniej dwa krzesełka (po co więcej, skoro na stoliczku muszą się zmieścić po prostu dwa kieliszki i butelka szampana, ewentualnie filiżanka kawy) – Obowiązkowo.
  7. Piękny widok na sąsiednie kamienice, nie wspominając o panoramie Paryża. – Bezwzględnie.

I co teraz?

* * *

Dam wam znać, co wymyśliłam. Na razie jestem zajęta ogrodem. Zakładam rabatę w stylu hamptons.

* * *

Z lekkim opóźnieniem dopisuję krótką refleksję nad stanem polskich balkonów, mającą postać zdjęcia, które znalazło się tutaj dzięki uprzejmości mojego znajomego (Alek, nieskończone podziękowania!). Zdjęcie warte więcej niż sto słów, na wypadek, gdyby naszła was wątpliwość czy w ogóle mamy szanse na balkony w stylu francuskim…

Europa, Warszawa, centrum miasta.


Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.

– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.

Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –

Zapisz