Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że wakacje dobiegły końca. Spoglądamy jeszcze niedowierzająco za siebie wspominając, jak było pięknie. Podsumowanie? Nie, nie będę podsumowywać. I co z tego, że koniec wakacji?! Słońce świeci, a wspaniałe miejsca nie znikają z powierzchni ziemi. Co więcej: wakacje może tak, ale lato się jeszcze nie skończyło! Macie ochotę na wypad w Karkonosze? Chcę was zabrać do Villa Nova.
Ośmielę się stwierdzić, że kto raz zobaczy to miejsce, choćby na zdjęciu, już o nim nie zapomni. Tak przynajmniej było ze mną. Dość dawno, może nawet parę lat temu, zobaczyłam zdjęcia z Villa Nova przeglądając porannym zwyczajem Werandę. Zapamiętałam salon w tonacji kawy z mlekiem, a przede wszystkim przepiękne okna! Białe, duże, poprzecinane szprosami, w oprawie prostych okiennic.

Okna są największą ozdobą budynku. Aby nie burzyć ich pięknego rysunku, barierki w oknach balkonowych wykonano z przezroczystego surowca – proszę, jaka dyskretna ochrona!
Przy okazji mojego pobytu u mamy, odwiedzałam starych znajomych, rozmawiałam o tym i owym, a zwłaszcza o wnętrzach… I wtedy przyjaciel powiedział: “Czekaj, coś ci pokażę, na pewno ci się spodoba, to hotel moich znajomych”. Wystarczył jeden rzut oka, abym wykrzyknęła: “Ależ ja znam to miejsce! Jest piękne! Wiem, wiem!” I nagle pomyślałam: skoro od tego urzekającego domu noclegowego dzieli mnie zaledwie parę kroków, czemu by nie pojechać tam i nie zobaczyć jego ślicznych wnętrz na własne oczy? Jak pomyślałam, tak uczyniłam (co chyba w ogóle najlepiej opisuje moją postawę życiową). Wysłałam do właścicieli maila z zapytaniem o możliwość spotkania i zrobienia kilku zdjęć, i już po chwili miałam odpowiedź, żeby przyjeżdżać.

Czysta, jasna bryła. Piękna architektura!

Dookoła budynku kryje się masa niezwykłych przedmiotów-niespodzianek: rzeźby, tablice, zabytkowe sprzęty…
Villę Nowa widać z daleka, odcina się od zieleni gór i łąk swoją piękną, elegancką bielą. Z dojazdem nie ma więc najmniejszego problemu. Właściciele, państwo Ewa i Paweł Kucharscy, przywitali mnie bardzo serdecznie i oprowadzili po domu. Usiedliśmy także na chwilę w ich prywatnej części mieszkalnej, by porozmawiać o hotelu i o wnętrzarstwie w ogóle. O gustach, o polowaniach na targach staroci, o tym, że piękne aranżacje można stworzyć nawet przy niewielkim nakładzie pieniężnym, o potrzebie wyrwania się ze schematów…Mimo że widziałam ich po raz pierwszy w życiu, gawędziło się nam doskonale, nic w tym dziwnego, gościli mnie bowiem bardzo sympatyczni, otwarci i kulturalni ludzie.

Pledy, w każdym pokoju pledy.

Z każdego pokoju, przez przestronne okna, roztacza się przepiękny widok na okolicę – łąki, lasy i Karkonosze.

Wszystkie pomieszczenia są wypełnione sztuką – świetnym malarstwem i antykami.
Napisałam, że Villa Nova kojarzy mi się z pięknymi białymi oknami – to jedyny element, jaki właściciele zmienili w architekturze przedwojennego domu, który poddali gruntownemu remontowi, a w zasadzie wybudowali od podstaw. Jest jednak jeszcze jeden przedmiot, który nazwałabym wizytówką tego pensjonatu. Zgadujecie? To pled! Pledy są w każdym pokoju gościnnym. Właścicielka skomentowała to w ten sposób: “Ależ oczywiście! Pledy są konieczne! Żeby można było usiąść, otulić się nimi i poczytać dobrą książkę.”
Pani Ewa zajmowała się wnętrzarstwem także zawodowo, dlatego jej wybory są dojrzałe. Wnętrza urządza rozsądnie i stawia na szlachetne, naturalne surowce – Villa Nova jest wypełniona lnem, antykami i świetnym malarstwem.

Główne pomieszczenie w Villa Nova – salon, w który spożywa się śniadania i uroczyste obiady i posiłki.

Przy tym stole są serwowane posiłki dla gości.

Wszędzie piękna stolarka – okna, drzwi i schody.

Detale zachwycają, chociaż… trudno nazwać detalem tak imponujący żyrandol.

Gdybym miała wybrać najprzytulniejszy kąt w Villa Nova, wskazałabym bez wahania to miejsce.
Prywatne mieszkanie jest całkowicie spójne z całym domem. Każda rzecz ma swoją historię, najczęściej zupełnie niewiarygodną, bo jak uwierzyć w to, że ten pyszny stół został wygrzebany na starociach w kompletnie podupadłym stanie, za marne grosze, albo że podstawa do lampy jest wykonana z drewnianego fragmentu jakiegoś mebla lub innego “cosia” i że detal ten został następnie powielony przez stolarza, w nieco większym formacie i że takie zamówione kopie drewnianej kolumny także są teraz podstawami do lamp.

W prywatnym mieszkaniu właścicieli odbyłam inspirującą pogawędkę o wnętrzarstwie.

Kto da wiarę, że ten elegancki stół jest znaleziskiem za parę groszy? W głębi lampka na podstawie ze starej kolumny. Odwagi! Można mieć, trzeba tylko być uważnym.

Ta lampa została wykonana według oryginalnego wzoru – kolumny z poprzedniego zdjęcia.
O ile coraz więcej w Polsce pięknie urządzonych restauracji i innych lokali gastronomicznych, zaaranżowanych w interesujących konwencjach, które jednak, niestety, bardzo rzadko idą w parze z dobrym jedzeniem, o tyle hoteli z pięknymi wnętrzami wciąż mamy niewiele. Oczywiście są i nawet miałam okazję obserwować je na kontach na Instagramie i na blogach moich koleżanek, ale… czy nie sądzicie, że wciąż czuć niedosyt? I o ile restauracja z przeciętnym wystrojem, a dobrą kuchnią zawsze wyjdzie obronną ręką, o tyle pensjonat z nędzną pościelą i kolorystycznym galimatiasem nie zapewni nam komfortowego wypoczynku. A przecież nie potrzeba wiele, choć może nie jest to dobre określenie, bo trzeba dużo, trzeba czegoś zasadniczego, czegoś o wielkiej wartości, a mianowicie pasji i szacunku dla klienta, takiej, jak w Villa Nova.

Dobrze się czuję w takiej oprawie 😉
– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.
Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –