Ta szafka na buty to prezent na nowe mieszkanie, a także miłość od pierwszego wejrzenia, zupełnie zaskakująca, bo słyszeliście kiedyś, żeby zachwycić się szafką na buty?
Czytaj dalej
Ta szafka na buty to prezent na nowe mieszkanie, a także miłość od pierwszego wejrzenia, zupełnie zaskakująca, bo słyszeliście kiedyś, żeby zachwycić się szafką na buty?
Czytaj dalejZłote dodatki, rama wokół okna, dużo bieli i reflektorki nad zlewem… Po pół roku mogę stwierdzić, że moja kuchnia w nowej odsłonie, kuchnia z amerykańskich snów jest gotowa. Chociaż nie… jeszcze parę rzeczy chciałabym zmienić. Bo ja oczywiście, lubię gonić króliczka! Przyszła jednak pora na podsumowanie.
Pora na wnętrzarskie podsumowanie wakacji. Ruszyła szkolna machina, urlop jest już tylko wspomnieniem (wciąż bardzo żywym, słodkim i miłym, lecz wspomnieniem). Dla jednych wrzesień oznacza powrót do bardziej rygorystycznego rytmu, dla innych to po prostu początek schyłku lata, czas w którym uświadamiamy sobie, że wieczór będzie zapadał coraz szybciej, słońce będzie wspinać się coraz niżej i że lnianą garderobę trzeba odłożyć na kilka dobrych miesięcy na górne półki szafy.
Bohaterem dzisiejszej opowiastki będzie stary wazonik. Znacie go. Myślę, że większość z was widziała taki, lub bardzo podobny, w swoim domu rodzinnym albo u babci czy cioci. Mosiężny indyjski wazonik, ot takie tam byle co, spatynowany, bez połysku, bez uroku i bez klasy. Nadszedł jego czas. Na jego przykładzie pokażę wam, jak wyczarować złoto.
Chociaż cały czas się zarzekam, że gorączka złota mnie nie dotknęła i że zdrowy rozsądek jest jedną z moich cnót, dzisiaj mam dla was czwarty wpis o złocie we wnętrzach z pewnym wyznaniem w tle.
Połowę dnia spędziłam w kuchni szykując się na przyjęcie gości. Nie narzekam, lubię pichcenie, zwłaszcza kiedy aura nastraja optymistycznie. Wybrałam dzisiaj dania odpowiednie na upalny dzień, dlatego były faszerowane pomidory z zieloną fasolką szparagową i grillowane mięso w zalewie czosnkowo-oreganowej, melon z szynką parmeńską i tort czekoladowy z truskawkami i kremem z mascarpone i śmietany.
Jak już wiecie, zachorowałam na złoto w kuchni. Niemal cały maj spędziłam na wagarach, uciekając od obowiązków (na tyle, na ile było to możliwe) i buszując po sieci w poszukiwaniu inspiracji, ale również oferty, która byłaby w stanie uczynić zadość moim złotym fantazjom.
W zeszłym roku, po niespełna dwóch miesiącach istnienia bloga, zaprosiłam was do udziału w konkursie Peony Party. Waszym zadaniem było przesłanie własnoręcznie wykonanego zdjęcia piwonii w wazonie. To była prawdziwa uczta! Zostałam zasypana masą przepięknych kwiatów, tak wspaniałych, że aż pachniały! Wysyłaliście je do mnie nawet już po zakończeniu konkursu. Dlatego w tym roku nie mogło zabraknąć Peony Party 2.
Minęły trzy lata, odkąd pozbyłam się z domu złotych dodatków. Wyrzuciłam, przemalowałam, oddałam. I teraz mam apetyt na złoto. Złoto w kuchni.
Zgodnie z obietnicą z ostatniego wpisu, dzisiaj pełna metamorfoza pokoju dziewczynki. Mogę stwierdzić, że pokój jest skończony, chociaż jest jeszcze parę rzeczy, które tam chciałabym zrobić. Zapraszam do lektury, poznajcie historię tej przemiany.