Metamorfoza drzwi wejściowych to zadanie, które od dawna wpisałam sobie na listę rzeczy do zrobienia. Nie wiem, dlaczego tyle czasu zwlekałam. Robota jest prosta, a efekt… Sami zobaczcie!
Czytaj dalej
Metamorfoza drzwi wejściowych to zadanie, które od dawna wpisałam sobie na listę rzeczy do zrobienia. Nie wiem, dlaczego tyle czasu zwlekałam. Robota jest prosta, a efekt… Sami zobaczcie!
Czytaj dalejTa metamorfoza toalety zajęła mi kilka miesięcy. Przez ponad pół roku to pomieszczenie wyglądało tak źle, że boję się wam pokazywać zdjęcia “before”, (…chociaż mimo wszystko lepiej niż sławojka).
Bohaterką dzisiejszego wpisu jest kuchnia marzeń – biała, przestronna i amerykańska. Jej właścicielką jest Sue de Chiara, autorka bloga The Zhush. Ilekroć na Instagramie pojawia się nowy kadr z tego wnętrza, czuję ciepły uścisk w sercu.
Parę tygodni temu obiecałam wam pokazać cały pokój dziewczynki w stylu boho. Oto wyczekany wpis. Jak zwykle, wiele rzeczy jeszcze bym tu zmieniła, nie wszystko jest tak, jak bym chciała, brakuje mi tego i owego, ale ogólnie mogę uznać, że pokoik został urządzony.
Czas zabrać się za realizację kolejnego noworocznego planu – dziewczęcy pokój w stylu boho. Jesteście zaskoczeni? Ja również! Ja i boho… To coś nowego. A jednak! Zamówienie to zamówienie, a klientki najważniejsze na świecie!
Metamorfoza ohydnego poddasza to krótka wnętrzarska opowieść dla ludzi o silnych nerwach. To także historia desperacji, fantazji i zmiany starego w nowe. Lubicie to? Ja bardzo!
Lubicie metamorfozy? Ja lubię bardzo! Nie tylko u siebie, ale i u innych. Lubię obserwować, jak wnętrze… z problemami nabiera nowego wyglądu, jak wkracza do niego harmonia i ład optyczny. Metamorfoza domu Weroniki trwa, ale zmiany są już bardzo zauważalne i niezwykle efektowne. W ramach inspiracji chciałam wam dzisiaj pokazać, jak zmieniła się u niej jedna ze ścian. Wystarczyło parę prostych zabiegów, by ją optycznie powiększyć, rozjaśnić i przygotować świetne tło dla nowych aranżacji.
Złote dodatki, rama wokół okna, dużo bieli i reflektorki nad zlewem… Po pół roku mogę stwierdzić, że moja kuchnia w nowej odsłonie, kuchnia z amerykańskich snów jest gotowa. Chociaż nie… jeszcze parę rzeczy chciałabym zmienić. Bo ja oczywiście, lubię gonić króliczka! Przyszła jednak pora na podsumowanie.
Upolowane niespodziewanie w pewien letni dzień na portalu aukcyjnym okazały się być jednym z moich najlepszych zakupów ostatnimi czasy. Im dłużej je mam, tym bardziej jestem z nich zadowolona i tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że są niezwykłe – dwa małe foteliki na ślicznej drewnianej konstrukcji. Powód, dla którego po raz pierwszy odważyłam się wziąć do ręki szlifierkę.
Ostatni weekend minął mi nie wiadomo kiedy. Całą sobotę spędziłam w podróży, dość męczącej, więc niedzielę poświęciłam na intensywny odpoczynek (także w ogrodzie!) i chwilę z kulturą (spektakl “Czarodziejski Flet”, zamykający 26 Festiwal Mozartowski, wypełnił mi głowę ulubionymi ariami). Tak przygotowana do nowego tygodnia znalazłam czas na pracę zawodową i małe DIY, dlatego tematem tego spóźnionego wpisu będzie szybka metamorfoza fotelików.