Sypialnia z miejscem do pracy – widzieliście już, jak rozplanowałam takie pomieszczenie w moim poprzednim mieszkaniu, na 13 m2, teraz pokażę wam nieco większy pokój i zupełnie nowe kolory.
Miejsce do pracy, wygodne i ciche, przez wiele lat było tylko moim marzeniem, mimo że od bardzo dawna pracuję jako freelancer i uprawiam tzw. homeoffice. Nareszcie to marzenie udało się spełnić. Osobny gabinet byłby prawdziwym szaleństwem i, kto wie, może któregoś dnia… Tymczasem, sypialnia z miejscem do pracy to, jak dla mnie, idealne rozwiązanie. Mam rewelacyjne, piękne i funkcjonalne biurko, a co najważniejsze, cichą przestrzeń za zamkniętymi drzwiami. Naturalnie tego typu rozwiązanie nie jest standardową potrzebą w mieszkaniach, ale ja, jako osoba pisząca, potrzebowałam go niewymownie! I nareszcie mam.
Biurko Margot z Seart Meble pokazywałam wam już kilka razy, ale przyznam, że długo nie mogłam znaleźć dla niego idealnego ustawienia. Stało pod oknem (gdzie jednak promienie słońca za bardzo przeszkadzały mi patrzeć w monitor), a także bokiem do okna, co z kolei okazało się być miejscem mało praktycznym, bo między wejściem a biurkiem stało wtedy łóżko.
Natchnienie do zmian przyszło spontanicznie, któregoś zimowego wieczoru, gdy ze znajomym omawialiśmy na messengerze plany wnętrzarskie. Rzuciłam telefon i zaczęłam nocny taniec z meblami. I okazało się, że moja sypialnia z miejscem do pracy ma w końcu ustawienie idealne! Biurko stanęło tuż przy wejściu, tyłem do okna. Nie brakuje mi tu światła, chociaż tego się bałam. Ponieważ nie pracuję na materiałach papierowych, a jedynie z monitorem, mam tu idealne światło.


Łóżko wciąż stoi bokiem do okna, ale powędrowało w głąb pokoju, zamykając jego kompozycję.
W załomie, powstałym na styku ze ścianą z toaletą, nie mogło stanąć nic innego, jak szafa w zabudowie, tylko że mnie na nią jeszcze nie stać, więc mam półtora skrzyni systemu PAX (150 cm), a resztę przestrzeni uzupełniłam prowizorycznie starymi szafkami Besta (oczywiście też z IKEA) i, jak wiadomo, prowizorki są najtrwalsze!
Nad łóżkiem, to już wiecie, w radosnej próżności powiesiłam swój portret, który wykonała dla mnie genialna Dominika Jarczyńska. Czuwam sama nad sobą, z uśmiechem na twarzy, wbrew wszystkiemu…


Jak widzicie, eksperymentuję z kolorami. Wciąż testuję brązy (w postaci poduszek i koszyka ze Sweet Living) i stwierdzam, że brakuje mi dobrych zasłon, bo te z koralowcami przestały pasować, chociaż… na pewno się ich nie pozbędę…
Kontynuuję wątek czarnej ramki. Jest na abażurze, w galerii nad biurkiem (to rysunki moich dzieci i jeszcze nie do końca skompletowane ich portrety), na podłużnej poduszce Riviera Maison, na ramionach lampek nocnych, a nawet na flakoniku po florenckich perfumach do wnętrz, w którym teraz stoją pełniki.
Oczywiście pojawił się również fotel-paw! On także przez długi czas był moim marzeniem i… wiecie, co? Dostałam go w prezencie od jednej z czytelniczek. To jest cudowne i wspaniałe, bo nigdy nawet nie widziałyśmy się na oczy, a ona po prostu któregoś dnia napisała mi: “Ten fotel po prostu jest twój…” (Kasiu, ogromnie Ci dziękuję, po raz kolejny! Wierzę, że ten prezent wróci do Ciebie w jakiejś niezwykłej, najpiękniejszej dla Ciebie formie!).
Jednak – dla jasności – nie siedzę w tym fotelu pisząc. Na co dzień, tak naprawdę, siedzę na zwalistym, białym fotelu z Ikea (a jakże!), który jest tak obrzydliwie niefotogeniczny, że musiał opuścić sypialnię na czas robienia zdjęć, no nic na to nie poradzę!


Widzicie sztalugę? Tak, czasami coś tam sobie maluję. Ten ginger jar zaczęłam malować jeszcze zimą aż nagle pochłonęły mnie inne sprawy. Jestem mistrzynią niedokończonych obrazów!




Białe meble, drewniana podłoga w kolorze naturalnego dębu (to oczywiście deski warstwowe z Citydesign) i po prostu białe meble: białe szafy Pax i białe szafki nocne z Ikea, białe komody Besta, także Ikea oraz szykowne świerkowe biurko od Seart Meble. Teraz, z tą białą bazą zaczyna mi się w głowie układać, co chciałabym, żeby się tutaj zjawiło. i pewnie będzie się powoli zjawiać, ale to będą rzeczy wyjątkowe, upolowane i pojawiające się znienacka.
Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.
– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.
Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –