To były długie święta i zdołały pomieścić zaskakującą rozmaitość form i konwencji. Były ciepłe, były mroźne, były pochmurne i słoneczne, w pośpiechu i rozleniwione. Mogę napisać: wystarczy, dziękuję, nie mam zastrzeżeń.
Długie świętowanie zakończyłam rodzinnym obiadem z okazji Trzech Króli. Przez lata udało nam się stworzyć rodzinną tradycję gromadnego spotkania przy stole, na zakończenie okresu bożonarodzeniowego. Ponieważ trzy najgorętsze świąteczne dni ciotki, wujkowie, kuzyni i inni krewni spędzają w różnych miejscach, 6 stycznia, na spokojnie, bez przedświątecznej gorączki, spotykamy się, by jeszcze przez chwilę poczuć odświętną atmosferę razem. Dajemy sobie zaległe prezenty, robimy powtórkę z ulubionych potraw, na które będziemy czekać kolejny rok.
Choinka wytrzymała resztką sił, igiełki trzymały się jej gałązek tylko z przyzwyczajenia, wystarczyło je trącić lekko palcem, by wyrwać je z odrętwienia i sprowadzić na ziemię…
Amarylisy rozkwitły zaledwie parę dni temu. W tym roku w mojej ulubionej kwiaciarni znalazłam ciasno jeszcze zwarte cebule, które przez okres świąteczny powoli pękały i przełamywały lody zielonej niedojrzałości.
Udało mi się zrealizować wszystkie założenia. Było biało, były srebrne akcenty i nawet duży zwierzak zawitał pod choinką – zaprosiłam do domu szaraka, który na co dzień pilnuje naszego wejścia… straszny z niego milczek, nie odezwał się ani słowem w wigilijny wieczór.
Cyprysy stojące na straży kuchni i gotujących się w niej specjałów nie wytrzymały presji ogrzewania podłogowego i opuściły nasz dom w okolicach Nowego Roku. Ich miejsce zajęły lampiony i twierdzą, że im tu dobrze, jak nigdzie, chociaż wieniec świąteczny w sypialni tęskni za nimi. Nie wiem, jak zebrać w sobie siły i wyprawić go na roczny urlop wypoczynkowy. Podobnie jak dwa wianki w kuchni… Smutno bez nich będzie. Uwierzycie? – w całym domu miałam w te święta 11 wianków!
Monstera macha do mnie wielką łapą i twierdzi, że chętnie posłuży za przybranie koszyczka wielkanocnego, bo kto powiedział, że roślina musi mieć korzenie, by być długowieczną? Niejedno już w życiu pokojowym widziała, w nosie ma sezonową zmianę dekoracji.
Wielkie i ciężkie jak wąż boa girlandy zwinęły się potulnie w kłębuszek (dość sztywny i jednak o znacznym gabarycie).
Nie za duże pokoje odzyskały przestrzeń. Zrobiło się w nich jasno i nabrały nowego wyrazu, chociaż są takie, jak miesiąc temu. Krótka ludzka pamięć, miło zrobić zmianę dekoracji.
Pa-pa, Święta! Miło z wami było.
Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.
– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.
Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –