Przeprowadzka, czyli na początku była podłoga

Za mną kolejna przeprowadzka. Słusznie domyślacie się, zresztą od dawna, że mieszkam w nowym miejscu. Od dawna też obiecuję wam, że napiszę wam o moim nowym domu. Czas wywiązać się z obietnic.

Przeprowadzka trwała trzy dni. To były mroźne dni, a wszystko działo się na przełomie lutego i marca. Mróz był tak srogi, że ściął i uszkodził lakier zabezpieczający blat z onyksu na dobrze wam znanym stoliku kawowym. Trzeba było widzieć moją minę, gdy ludzie z firmy transportowej wnieśli go do mieszkania, a uniesione płaty lakieru opadały jeden za drugim.

Zaczęło się moje nowe urządzanie. Wygląda na to, że będzie to długi proces, bez pośpiechu.

Czasami trafiam na pytania na grupach dyskusyjnych: co trzeba wykończyć jako niezbędne, żeby wprowadzić się do nowego domu. Na jakim etapie wykańczania jest możliwa przeprowadzka? Przyznam wam, że ja byłam gotowa mieszkać na wylewkach i pewnie tak by się stało, gdyby nie niesamowita pomoc ze strony właścicieli Citydesign, którzy cudem wcisnęli moje zlecenie między jedną realizację a drugą i podczas gdy olejowane deski na moją nową podłogę schły, ja walczyłam o to, by w mieszkaniu uruchomiono instalację grzewczą. Miałam niewiele czasu, a surowe mury musiały nagrzać się i osuszyć do poziomu umożliwiającego położenie podłogi.

Aż któregoś dnia, a było to w lutym, w środku srogiej zimy, zjawili się u mnie technicy, by uruchomić piec gazowy. Zaszumiał palnik, zapłonął płomień i grzejniki zaczęły robić się ciepłe. Hurra! Zdążę z podłogą.

Żeby w surowym mieszkaniu zrobić niezbędne przeróbki, położyć podłogę, zainstalować sanitariaty w toalecie i zamieszkać, miałam tylko miesiąc. Wykonawcy patrzyli na mnie dość zdziwionym wzrokiem. Wszystko było surowe.

Tymczasem wyszli technicy od pieca. Ciepło rozchodziło się po mieszkaniu, gdy wtem… Piecyk zgasł i ukazał się na nim komunikat o błędzie E1. Panowie, z nieukrywanym żalem wrócili po moim alarmującym telefonie. Rozkręcili piec i wydali wyrok: padła płyta główna. Sprowadzenie nowej potrwa tydzień. Tydzień!? To niemożliwe! Mieszkanie musi się grzać dwa tygodnie i za dokładnie dwa tygodnie wjeżdżają deski!

I wtedy nagle okazało się, że całkiem przypadkowo i niespodziewanie, panowie mieli ze sobą zapasową płytę główną. Po kolejnej godzinie ogrzewanie ruszyło na nowo i tym razem działało nieprzerwanie. Mogłam zająć się wyborem gresu do łazienki i toalety. Co prawda potem dwukrotnie go wymieniałam na inny, bo zmieniałam zdanie i tak na prawdę wciąż nie wiem, czy wybrałam właściwy, ale już leży. Po 14 dniach mógł pojawić się w mieszkaniu słynny pan Zdzichu.

Układanie desek Citydesign trwało trzy dni. W toalecie stanęło WC i umywalka z szafką z demobilu, zakupiona na facebookowej grupie Graty z Chaty za całe 45 zł. W łazience pojawiła się wanna, również odkupiona z czyjegoś remontu, oraz pralka, także z drugiej ręki. Pamiętajcie: miałam miesiąc na wprowadzenie się do mieszkania, które musiałam doprowadzić do jako takiej użyteczności ze stanu deweloperskiego. Przy totalnie okrojonym budżecie to była niezła akrobacja.

Jednym z największych moich wyczynów było wyposażenie kuchni. Udało mi się to za niewiele ponad 1000 zł. Jak to zrobiłam, opowiem wam już niedługo. A na razie zobaczcie moją podłogę. Bo od niej się zaczęło i dzięki niej mogłam dokładnie 1 marca obudzić się po raz pierwszy w nowym mieszkaniu.

Jeśli zauważycie surowe otwory drzwiowe, niedomalowane ściany i sufity, surowe tynki… tak, dużo jeszcze przede mną.

floor - homelikeilike.com

Do toalety wybrałam wzorzysty hiszpański gres. Żałowałam, że nie można było wziąć samych płytek z marokańską koniczyną. W opakowaniach była mieszanka i inaczej nie dało się kupić tej glazury.

przeprowadzka - homelikeilike.com

Cały czas nie jestem pewna, ale raczej nie ma już odwrotu – w łazience leżą czarne duże płyty z delikatnymi żyłkami.

podłoga citydesign - homelikeilike.com

Deski Citydesign w całej okazałości. Możecie wierzyć lub nie, 95% moich gości zaczyna wizytę od dotknięcia tej podłogi.


Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.

– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.

Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –