Którejś niedzieli, rano, smuteczek… Połamał się tłoczek od spieniacza. Buuu… Jak to tak? Poranny rytuał bez cappuccino?
Złośliwość rzeczy martwych? Ależ skąd! Bzdura! Zmęczenie materiału. Po pięciu latach miał prawo, tym bardziej że już od jakiegoś czasu tracił na wyglądzie. Siateczka zaczęła się przerywać, to tu, to tam, a trzonek coraz mocniej się chybotał. Powinnam była być zapobiegliwa i już dawno mogłam kupić nowy. Skoro jednak zapobiegliwa być nie chciałam, przez tydzień zostałam bez ulubionego cappuccino na śniadanie.
Kawę z mleczną pianką piję od czasu mojego powrotu z Włoch. Mokka i spieniacz są od tamtej pory moimi ulubionymi porannymi sprzętami. I pomyśleć, że kiedy po raz pierwszy spędzałam wakacje na półwyspie i w kuchni wśród naczyń znalazłam obowiązkową część wyposażenia włoskich domków letniskowych, nie wiedziałam nawet, w jaki sposób napełnić maszynkę, żeby zaparzyć w niej kawę. Byłam tam wtedy z przyjaciółką. Pierwsze podejście do użycia tego dziwnego ustrojstwa było wręcz komiczne, bo wsypałyśmy kawę do pojemnika na wodę, a wodę wlałyśmy do zbiorniczka, do którego przez dyszę wlatuje zaparzona kawa.
Pamiętam też mój pierwszy dzień w pierwszej pracy, naturalnie we włoskiej firmie. W przerwie śniadaniowej zaproponowałam, że zaparzę wszystkim kawę w kawiarce. To była Bialetti. Wlałam za dużo wody, poziom przesłaniał zaworek. Kawa eksplodowała na białą ścianę w kuchni. Nie wyrzucono mnie, na szczęście.
Od kilku dni mam nowy spieniacz. Oswajam się z nim i usiłuję wyczuć, jaka jest optymalna ilość mleka i jak należy je ubijać, żeby pianka wyszła odpowiednio gęsta. Oczywiście podstawa to mleko 3,2% (nie wiem, jak można odtłuszczać coś, co z mlekiem i tak ma już niewiele wspólnego). Żadne UHT, bo zabija smak. Po ubiciu odstawiam na minutę, bez otwierania, tłoczek musi powolutku sam opaść. Może czary-mary, ale taki mój poranny rytuał.
Często zastanawiałam się, czy by nie kupić może ekspresu, ale dla dwóch kaw dziennie… Nie ma sensu.

Nie potrafię wyrzucać starych kawiarek

Cappuccino piję zawsze w dużej filiżance, ale w szklance widać dokładnie, że nie trzeba mieć ekspresu, żeby zrobić obfitą piankę do cappuccino.
A czy wy macie swoje poranne rytuały?
– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.
Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –