Metamorfoza przedpokoju, Cz. 1 – Szafa

Metamorfoza przedpokoju zajęła mi dużo czasu. Właściwie ciągle trwa, brakuje tam jeszcze paru rzeczy, odetchnę, gdy wykończymy schody, ale ogólnie osiągnęłam już zamierzony efekt i jestem z niego bardzo zadowolona.

Można się przebierać za Angelinę Jolie i można się inspirować Angeliną Jolie*. Można w domu wykonać scenografię do filmu rozgrywającego się w Hamptons i można inspirować się domami z Long Island. Inspiracja contra przebieranka. Co wybieracie? Ja jestem daleka od wszelkich form zniewolenia i fanatyzmu, dlatego jeśli mierzę w stronę jakiegoś stylu, to tylko zachowując zdrowy dystans. Zawsze powtarzałam, że nie jestem wyznawczynią żadnej stylistyki, wyposażanie wnętrz nie jest moją religią i tego chcę się trzymać.

W stylu hamptons dostrzegłam dobrą koncepcję dla kogoś, kto chce urządzić dom, gustując w elegancji przypisanej raczej do miejskich apartamentów niż wiejskich posiadłości. Wysublimowana elegancja nie pasuje mi ani do skromnej architektury mojego domku, ani do otaczającego go lasu i łąk. Nie chciałam jednak klimatów rodem z zakopiańskiej chaty czy mazurskiego siedliska. Kolejnym, bardzo atrakcyjnym dla mnie elementem było światło i przestronność aranżacji w stylu hamptons. Chciałam powiększyć optycznie moje małe pomieszczenia. Duże białe płaszczyzny domków na Long Island stały się dla mnie inspiracją. Miałam do nich przekonanie tym bardziej, że ciepłe barwy na ścianach moich ciasnych wnętrz zupełnie się nie sprawdziły.

Dodatkową atrakcją/ przeszkodą (proszę sobie wybrać) w moich poczynaniach był fakt przejęcia domku po innym właścicielu, z częścią wyposażenia, którego bardzo chciałam się pozbyć, ale wymagało to czasu.

Moja największą bolączką była ciemna podłoga z glazurowanej terakoty udającej klepkę. Musiałabym się bardzo natrudzić, żeby wymyślić bardziej niekorzystną kombinację. Ok, mogłam jeszcze mieć starte i zadeptane panele, ale w udziale przypadła mi drewnopodobna płytka.

Kiedy w końcu mogłam ją skuć, alternatywa była oczywista i nie brałam pod uwagę żadnej innej opcji: jasna podłoga. Otrzymałam bazę do dalszych działań, lekkie, estetyczne tło, powiększające optycznie pomieszczenia, które wcześniej zdawały się być ścięte ciemną płaszczyzną podłogi. Fugi zredukowałam do jak najcieńszych i wypełniłam je średnio-ciemnym kolorem. Podyktowane to było czysto praktycznymi względami: w wąskie fugi wchodzi po prostu mniej brudu. Jasna podłoga w korytarzu wcale nie jest trudna do utrzymania w czystości. To mit, że ciemne podłogi lepiej maskują brud. Poza tym ja jestem zwolenniczką usuwania brudu na bieżąco, miejscowo, tam, gdzie go widać, zamiast czekać, aż cała podłoga uświni się tak bardzo, że choć tego brudu nie widać, wszystko zaczyna zgrzytać pod nogami lub podeszwy obuwia wykazują tendencję do przylepiania się do podłoża.

Uh! Ale wstęp. A miało być o szafie. Tak. Szafa stanęła bowiem na nowo ułożonej podłodze. Zastąpiła metalowy wieszak i półeczkę, tworzące coś w rodzaju garderoby, pomalowane na kolor szmaragdowej zieleni. Bardzo je lubiłam, ale przedpokój potrzebował światła. Dużo światła, a wiszące na wierzchu ubrania bardzo pochłaniały to światło, redukując przestrzeń.

To, co wam teraz pokażę, będzie prawdopodobnie bardziej wstrząsające niż zdjęcia pewnej perfekcyjnej pani domu sprzed czasów medialnej prosperity. Doceńcie moją szczerość. Robię to, żeby wam pokazać, że każdy ma swój początek, a kupno domu wymagającego przeróbki nie jest różową bajką. Potrzeba dużo wytrwałości i cierpliwości.

makeover - homelikeilike.com

Drugie zdjęcie to stan średnio-pośredni: już bez ścian w kolorze pasty jajecznej i bez drewnopodobnej podłogi. Ależ ja wtedy byłam szczęśliwa z powodu dokonanych zmian! Uwierzycie? Na tym właśnie etapie pojawił się pomysł szafy.

Mając w planach wymianę drzwi szukałam jakiegoś taniego rozwiązania, a meble w zabudowie do tanich nie należą. Zamówienie czegoś na wymiar wydawało się prawie nieuniknione, bo do dyspozycji miałam niestandardową przestrzeń, mogłam wstawić tylko szafę o głębokości maksymalnie 40 cm i szerokości do 65 cm. Przewidywany koszt takiego przedsięwzięcia nie napawał mnie optymizmem. Zaczęło się to, co lubię najbardziej: mierzenie i porównywanie wymiarów z gotowymi meblami. Postanowiłam sama zrobić szafę na wymiar w zabudowie. Na bazę wybrałam system Besta z IKEA. Zdążyłam w ostatniej chwili, bo niedługo po tym IKEA bardzo okroiła tę serię, eliminując na przykład drzwi o wysokości 120 cm. Bez nich nie zrobiłabym szafy! Ale zdążyłam. Zupełnie nieświadomie! Kupiłam dwie skrzynie: najwyższą, 192 cm i nadstawkę  38 cm.

Na dole wmontowałam trzy szuflady, z przeznaczeniem na obuwie. W środkowej części urządziłam szafę, z wieszakami wieszanymi równolegle do drzwi. Nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie, ale inna opcja nie wchodziła w rachubę. Poza tym przy kilku wieszakach sprawdza się całkiem dobrze, nie żałuję! Na górze umieściłam nadstawkę, w której przechowuję sezonowe małe okrycia (czapki, szaliki i rękawiczki). Aby nadać zabudowie ładniejszego wyglądu, boczną ściankę wykończyłam panelem również z IKEA, do mebli kuchennych. Miał  dwie ogromne zalety: 100% drewno i wymiar niemal idealnie pasujący do wysokości pomieszczenia – głębokość mebli BESTA to 40 cm, szerokość panelu: 38 cm. Co więcej, panel bardzo skutecznie ustabilizował szafę, która wcześniej miała tendencje do lekkiego chodzenia na boki. Prześwit, który pozostał, zamaskowałam listwą przysufitową. Listwy przysufitowe są tu elementem absolutnie niezbędnym. Nie ma wnętrz hamptonowskich bez sztukaterii! Listwy podkreślają również efekt zabudowy, łączą szafę z sufitem. Ponieważ szafa i boczny panel wykończeniowy miały różne odcienie bieli, całość pomalowałam farbą do drewna. Ten sam odcień farby zastosowałam później do malowania angielskiej boazerii (lamperii), ale o tym innym razem.

ikeahack - homelikeilike.com

besta ikeahack - homelikeilike.com

ikeahack - homelikeilike.com

metamorfoza przedpokoju - homelikeilike.com

metamorfoza przdpokoju - homelikeilike.com

Aby uciec od skojarzeń z IKEA i nadać meblowi delikatnej elegancji, wybrałam odpowiednie uchwyty. Kupiłam je w Leroy Merlin, chromowane gałeczki, w najmniejszym wymiarze.

Najnowszym zakupem do szafy były wieszaki z Zara Home z deseniem delft. Teraz jest kompletna, więc jeszcze raz, zdjęcie sprzed przemiany (wariant light, wrażliwi mogą odsłonić oczy):

METAMORFOZA PRZEDPOKOJU

hall makeover - homelikeilike.com

I stan obecny, z szafą w miejsce odkrytych wieszaków: hall makeover - homelikeilike.comIstotną zmianą są drzwi. O nich opowiem następnym razem, a ponieważ obiecałam, wklejam w ramach zapowiedzi drzwi łazienkowe od strony wewnętrznej.

french door - homelikeilike.com

* Angelina to jednie przykład, wpiszcie sobie kogokolwiek, godnego, waszym zdaniem, by się nim/nią inspirować.


Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.

– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.

Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –