W jakiej kwocie powinna się zamykać kuchnia low budget? Ile potrzeba gotówki, żeby wystartować jakkolwiek w nowym mieszkaniu? U mnie było to niewiele ponad tysiąc złotych. Chcecie zobaczyć, ile udało mi się zrobić za tę kwotę?
Nadeszła pora, żeby pokazać wam zdjęcia, które na publikację czekają od maja. Ich bohaterką jest kuchnia low budżet. Kiedy w marcu przeprowadziłam się do nowego mieszkania, w którym oprócz podłogi i sanitariatów nie było właściwie niczego, musiałam również od zera i bardzo szybko urządzić sobie kuchnię, czy w ogóle miejsce do gotowania. Nie miałam niczego. Tylko wątpliwej urody plastikową suszarkę do naczyń za 7 zł z IKEA. Musiałam kupić płytę, zlew i parę mebli.
Nie zobaczycie dzisiaj żadnych rewelacyjnych rozwiązań, żadnego modelu zapierającego dech w piersiach. Nie będzie obiektów westchnień. Może jednak uda mi się wam pokazać, że nawet mając niewiele, można się cieszyć z tego, co się ma.
Jeśli pamiętacie, miałam tylko miesiąc, żeby doprowadzić mieszkanie ze stanu deweloperskiego do stanu nadającego się do zamieszkania. Mój budżet był raczej bliski zera, więc musiałam dokonywać karkołomnych kombinacji.
BUDŻET BLISKI ZERA
Kuchnię znalazłam na fejsbukowej grupie Graty z chaty. Niecałe trzy metry zabudowy mebli, które na pierwszy rzut oka wyglądały na IKEA, wystawiono na sprzedaż za niewiele ponad 1000 zł. Do zestawu była dołączona kuchnia elektryczna, czteropalnikowa, starego typu, mała podblatowa lodówka i dwukomorowy zlewozmywak z baterią. Meble były w bardzo dobrym stanie. Udało mi się znaleźć tani transport i z pomocą dzielnego syna uporaliśmy się z przewiezieniem znaleziska. Co prawda przypłaciłam to zapaleniem korzonków, bo akcja miała miejsce w wietrzny zimy lutowy wieczór, ale cóż…
Kuchnia stanęła. Niestety, na straty od razu poszła lodówka. Coś musiało się w niej po drodze uszkodzić. W obawie przed zbyt wysokimi rachunkami za prąd postanowiłam również rozejrzeć się za inną płytą kuchenną. Znalazłam porządną za 350 zł, ceramiczną, a tę w starym typie odsprzedałam za kilkadziesiąt złotych komuś także na grupie Graty z charty.
Meble stanęły w moim aneksie kuchennym. Na tle niepomalowanych ścian, ale na pięknej dębowej podłodze. Chociaż było to maksimum za minimum, pozostawiało wiele do życzenia. Cóż, wyżej głowy nie da się podskoczyć. Mimo wszystko starałam sobie umilić to, co miałam, jak umiałam.
Dlatego w maju przemalowałam uchwyty na złoto i od razu zrobiło mi się weselej.
Teraz, jesienią, nadszedł czas na uporządkowanie aneksu kuchennego. Weszły sprzęty, stanęła wyspa (co prawda dość kombinowana, ale jest). Czekam jeszcze na kilka elementów. Skręcam, kompletuję, porządkuję. Końca nie widać.
Zanim pokażę wam mój skończony aneks, zobaczcie jeszcze, jak wygląda kuchnia low budget w różowych okularach, czyli tak wykadrowana, żeby było miło i ładnie.
KUCHNIA LOW BUDGET

Naga prawda. Niepomalowane ściany, pokryte surową gładzią, Prowizorycznie ustawione meble z drugiej ręki.

Nie byłabym sobą. Szklanka jest zawsze do połowy pełna!

W maju przemalowałam uchwyty na złoty kolor. Szafki dolne są w bardzo dobrym stanie, dlatego wykorzystam je aranżując na nowo ten aneks kuchenny.

Na pewno zdarzyło się wam kupić jakiś ciuch w second handzie. Meble z drugiej ręki to też dobre rozwiązanie! Przyjazne dla portfela i dla środowiska. Zanim coś wyląduje na śmietniku, może posłużyć jeszcze przez jakiś czas.
Nie zdążyłam zrobić żadnych specjalnych zdjęć kuchni po zmianie uchwytów. Mam tylko parę zrobionych na szybko telefonem.
W kolejnym wpisie opowiem wam o moich planach i przedstawię wam projekt nowego aneksu. Wszystko już powoli się tworzy. Relacje możecie śledzić na Insta Stories i w relacjach na Facebooku.
Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.
– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.
Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –