Kontynuuję dzisiaj temat jesieni we wnętrzach i przychodzę do was z wpisem, do którego szykowałam się od ponad roku. Jego motywem przewodnim będzie kolorowa kuchnia, która bardzo mocno wyrywa ze stereotypowego postrzegania ikeowskiego stylu.
Kuchnia, którą dzisiaj zobaczycie, to 100% IKEA, chociaż czytając tę zapowiedź, a jeszcze nie widząc zdjęć, prawdopodobnie zupełnie nie spodziewacie się zobaczyć tego, co zobaczyć będzie wam dane. Kuchnia niezwykła, nie tylko ze względu na sposób interpretacji katalogowych mebli, ale także ze względu na dobrane do niej dodatki, a także (i to jest chyba coś, co ujmuje mnie w niej najbardziej), ze względu na mocne, miarowe i głośne tętno, którym miejsce to bije.
Szczególnie jesienią dzieje się tu wyjątkowo dużo. Półki i parapety wypełniają się słoikami z przetworami. Wnętrze zaczyna grać kolorami jesieni – pomidorów, jabłek i śliwek. Ale nie tylko jesienią. Co tydzień kuchnię spowija zapach ciasta z sezonowymi owocami, a także wielu innych przysmaków, najczęściej z kuchni francuskiej, bo tę pani domu umiłowała sobie najbardziej.
Kuchnia, jak i cały dom, to wspólne dzieło małżeństwa. Urządzanie mieszkania pasjonowało ich od zawsze, a przynajmniej odkąd ich znam, a znam ich od.. ho-ho! Czy wiecie, że w zamierzchłym 1999 pomalowali ściany wynajmowanej wtedy sypialni na czerwono? Gąbką! Uzyskali w ten sposób efekt przecierki. Ale to nie koniec! Do tej sypialni wstawili wtedy łóżko, własnoręcznie pomalowane na kolor soczystej zielonej trawy.
I skoro już mnie wzięło na wspominki, to wspomnę jeszcze, że ja dzięki nim właśnie po raz pierwszy wybrałam się na zakupy do IKEA. To było parę lat wcześniej. Kto z was pamięta sklep IKEA przy Alejach Jerozolimskich? Kto z was pamięta ten szok, jakiego doznawało się wędrując około godziny między regałami z towarem, jakiego nigdy wcześniej na polskim rynku nie było, w nagromadzeniu, które dla tzw. dzieci peerelu było gratką samą w sobie!?
W obecnym, własnym już domu, moi serdeczni znajomi oparli się na naturalnych barwach drewna i miodowej terakoty, które w kuchni zestawili z grafitowymi płytkami. Najpiękniejszym dodatkiem do kuchni stała się ceramika bolesławiecka, którą kolekcjonują od dawna.
Na forach i grupach dyskusyjnych często pada zarzut: znowu biała kuchnia! Proszę bardzo, tym razem coś bardzo kolorowego. Popatrzcie, jak to wszystko przepięknie, jesiennie gra ze sobą.
Kolorowa kuchnia
Kuchnia nie jest jeszcze skończona. Brakuje okapu, kilku półek. Właściciele robią wszystko sami. Bez pośpiechu, cierpliwie czekając na odpowiedni moment, by wprowadzić do domu kolejny element. Pomieszczenie jest otwarte na jadalnię połączoną z salonem, ale można do niego wejść również bezpośrednio od strony wiatrołapu. Z okien widok najlepszy, jaki można mieć z kuchni: na nadchodzących gości!
Najpiękniejsze, polskie blue and white – ceramika bolesławiecka. Ręcznie malowane cudeńka!
Maria, pani domu, najbardziej lubi kuchnię francuską. Nie bez znaczenia jest fakt, że jest doskonałą kucharką!
Kolorowa kuchnia jest podzielona na strefy. Między piekarnikiem a lodówką znajduje się się strefa przygotowywania potraw. Na lewo od kuchenki gazowej miejsce znalazł kącik herbaciany. Pod oknem wychodzącym na podwórko została zaaranżowana strefa mycia.
Opowiadałam wam kiedyś o moim ulubionym albumie o Toskanii. Jednym ze zdjęć, które najmocniej kojarzy mi się z tą książką i jej klimatem, jest kadr z rzędami domowych przecierów pomidorowych. Jak widać, nie tylko w Toskanii…
Chcecie czegoś na deser? Proszę bardzo!
Dziękuję Marii i Marcinowi za aromatyczne sobotnie przedpołudnie.
Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.
– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.
Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –