Haute couture, czyli super kiecka dla mebla

Chyba wam jeszcze nie pisałam, że niemal 10 pierwszych lat życia zawodowego spędziłam w branży odzieżowej… Otóż tak, dlatego pozwólcie, że dzisiaj pomówię o wnętrzarskim haute couture.

Branża fashion jest fascynująca, ale równie trudna i niewdzięczna. Jeśli oglądaliście “Diabeł ubiera się u Prady”, uwierzcie mi, nie ma w tym filmie ani grama przesady. Lecz na bok ludzka małostkowość, co tam! Wspomnienie szlachetnych tkanin, świetnie skrojonej odzieży, poznawanie procesu powstawania modeli, obserwowanie tego zdumiewającego dzieła, w którym z płaskiego rysunku powstaje rozrysowany na kartonie szablon, by na koniec, przełożony na materiał, utworzył trójwymiarową miękką bryłę, to doznanie niezapomniane! Nawet jeśli to zabrzmi pretensjonalnie: odciska na trwałe słodką pamiątkę na wrażliwości.

Ale miało być o meblach. Więc wezmę jeszcze jeden wdech i jeszcze raz zerknę wstecz: nie umiem sobie przypomnieć nazwy czasopisma, sęk w tym, że dobrych parę(naście) lat temu zobaczyłam w jakimś wnętrzarskim magazynie zdjęcia z domu… Alberty Ferretti (lecz głowy nie dam. Och, ta nieboląca niepamięć do nazwisk…). Nie umiem właściwie odtworzyć w myślach żadnego z tych zdjęć, oprócz jednego szczegółu – stołu w jadalni, odzianego w lniany obrus opadający do samej podłogi, napięty idealnie na blacie, dołem ułożony w serię kontrafałd przestębnowanych kontrastową nicią. Stół w sukience. Nie, przepraszam: stół w sukni. Sama chciałabym taką mieć!

Od jakiegoś czasu przekopuję internet w poszukiwaniu tego zdjęcia, bezskutecznie. Nie udało mi się nawet znaleźć innego, równie pięknego obrusu, tamten był wyjątkowy! Jednak dla zilustrowania, o czym mowa, wkleję wam kilka spódnic na stół i konsolę, dość ładnych, ale zaznaczam: nie tak pięknych jak tamta!

Dlaczego porównuję to do wysokiego krawiectwa? Dlatego, że najdrobniejsza usterka techniczna zniszczy efekt. Niestety, nie ma taryfy ulgowej. Na przykład tu:

Piękna tkanina, śliczny kolor podkreślony białą plisą, ale coś poszło nie tak przy szyciu, krawędzie “pieją”, psują efekt. Szkoda, bo cała aranżacja bardzo mi się podoba.

Na poniższym zdjęciu wykonanie jest dużo lepsze, ale aranżacja żadna.

Spódnica na stole to element retro, trzeba więc uważać, żeby nie otrzeć się o efekt dzidzia-piernik. Odpadają wszelkie falbaniaste drapowania. Wyjątek stanowią falbany z surowego lnu.

Ale generalnie chodzi mi o rygorystycznie skrojone, geometryczne formy. W przypadku spódnic na konsoli chyba łatwiej jest uzyskać ten efekt.

Tu patrzymy tylko na sukienki na stolikach-konsolkach. Zagłówek – mimo że ładny – jest przekombinowany, podstawy lamp są po prostu brzydkie. “Firanecki” w okienkach też.

A skoro jesteśmy w sypialni… Nic tak nie podrasuje wyglądu łóżka, jak fartuch na łóżko!

Mogą być proste:

Lub wykonane z prawdziwym artyzmem. Tu trzeba wprawnej, doświadczonej ręki rzemieślnika:

A na zakończenie – fotele w spódnicach, czyli tapicerskie Haute couture.

chair Haute couture

tapicerskie Haute couture

Tu nie ma miejsca na blef, na improwizację, na “jakoś-to-się-przyklepie”. Sukienki dla mebli są zobowiązujące. Co powiecie na tę formę wnętrzarskiej elegancji?

* * *

Źródło zdjęć: Pinterest


Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.

– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.

Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –