Chociaż cały czas się zarzekam, że gorączka złota mnie nie dotknęła i że zdrowy rozsądek jest jedną z moich cnót, dzisiaj mam dla was czwarty wpis o złocie we wnętrzach z pewnym wyznaniem w tle.
Kto śledzi mnie na Instagramie, ten wie, że parę dni temu byłam na Requiem w ramach 26. Festiwalu Mozartowskiego. Festiwal ten jest, jak dla mnie, najpiękniejszą letnią ozdobą Warszawy i co roku staram się cieszyć gorącymi wieczorami przy dźwiękach wspaniałej muzyki Amadeusza. Nigdy jeszcze o tym nie pisałam, ale Mozart jest moim ulubionym klasycznym kompozytorem. Może i to mało ambitny wybór, jest tylu mniej wyeksploatowanych geniuszy muzyki poważnej, jednak moja miłość do Mozarta jest piękna i młodzieńcza, i nie zamierzam się jej wyrzekać. I tu czas na wyznanie, bo otóż… ja pamiętam premierę Amadeusa, filmu Milosa Formana. Dawno, dawno temu premiera światowa i premiera w polskich kinach miały ze sobą niewiele wspólnego. Łączyło je tylko słowo, daty natomiast były odległe jak stąd do Księżyca. W tychże zamierzchłych czasach, po kilku dniach grania filmu w kinie, repertuar znikał bezpowrotnie na wiele, wiele lat, do czasu aż (ewentualnie) pokazywano go może kiedyś po Dzienniku Telewizyjnym. Aby zobaczyć film kilka razy, należało jeździć za nim od kina do kina i ja tak też zrobiłam, niegdyś, zwolniwszy się z lekcji z koleżanką z liceum, pojechałam do drugiego miasta, zobaczyć ponownie Amadeusza, bo czar tego filmu spłynął na mnie tak mocno, że nie wyzbyłam się go już nigdy i trwa to do teraz.
(Ciach. Zbyt długie opowieści z przeszłości).
W filmie Amadeusz jest taka scena: Mozart wybiera peruki. Przymierza trzy i każda mu się podoba, nie może się zdecydować, więc woła: “Ach, gdybym miał trzy głowy!”.
Mam ochotę powtórzyć za nim: Ach, gdybym miała trzy kuchnie! Ach, gdybym miała dom wielkości hollywoodzkiej rezydencji! Ale nie mam! A pomysłów mam na pewno na dodatkowych 200 m2. Łażąc po sklepach i po witrynach internetowych zachwycam się to tym, to owym i grzecznie nie wkładam do koszyka. Ale zapisuję sobie czasami w specjalnym folderze albo na ukrytej tablicy na Pinterest (Czytaliście?)
I pomyślałam sobie, że to bez sensu, żeby tak chować do skrytki niektóre cudeńka. Podejdźcie bliżej, popatrzcie, co znalazłam.
Przy taboreciku – hokerze firmy Safavieh (10) zaczęłam się już zastanawiać, czy może jednak nie mogłabym wstawić do kuchni choćby jednego, mimo że nie mam w niej ani wyspy, ani nawet stolika. Już nawet poszłam mierzyć wysokości blatów… No, niestety. Na pocieszenie sprawiłam sobie złoty zegar (1) i mosiężny haczyk (6), ale wygląda na to, że na tym skończę ze złotymi zakupami do kuchni, żeby nie skończyć jak Król Midas.
Tutaj podaję wam adresy:
ZEGAR (1 – Westwing), KINKIET (2), DOZOWNIK (3 – Westwing), TACA (4), PÓŁMISEK (5), WIESZAK (6), ŚWIECZNIKI (7), LAMPA (8 – Westwing), ŚWIECA (9), TABORET (10 – Westwing), KOSZYK NA GAZETY (11), BAREK (12 – Westwing).
Na dokładkę zostawiam wam jeszcze garść inspiracji ze złotem, szczególnie w połączeniu z bielą.

Źródło: Yellow brick home

Źródło EmilyClark.com

Źródło: CB2

Źródło: Style by Emily Henderson

Źródło: Career girl daily

Źródło: 6th street design school

Źródło: My domaine

Źródło: Home Bunch

Źródło: Kate Gibson Interiors

Źródło: Luxury for the home

Źródło: Pinterest

Źródło mosaique.merchlar.com
Złotości na rynku jest coraz więcej, pojawiły się w nowych kolekcjach sklepów wnętrzarskich. Jest w czym wybierać. Napiszcie, na co się skusiliście i czy też czasami żałujecie, że … nie macie trzech głów.
Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.
– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.
Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –