Drzwi francuskie prosto z Rzymu

Mieszkałam kiedyś w Rzymie. Wróciłam stamtąd z wielką miłością. Były nią drzwi francuskie. Długo musiałam czekać na to, by w końcu los nas połączył.

Oglądając moje zdjęcia z przedpokoju pytacie właściwie tylko o jedno: o drzwi. Nie dziwię się. Nie bierzcie tego za brak skromności. Te drzwi są spełnieniem moich marzeń i czekałam na nie wiele, wiele lat, od momentu, gdy zobaczyłam takie po raz pierwszy w Rzymie, w domu, w którym mieszkałam. Był to apartament średniej wielkości, ok. 100 m2, urządzony tak pięknie, że pomimo znacznej odległości, jaka dzieli dzisiaj od wtedy na linii czasu, nie zmieniłabym w nim niczego. Nic z tego, co tam było, nie straciło na uroku i żałuję ogromnie, że zdjęcia, które mam z tamtego miejsca, nie nadają się do publikacji, bo musiałbym je skanować. Tak, tak, mówię o zamierzchłych czasach, gdy do aparatu wkładało się kliszę, a telefony komórkowe miały antenki, a nie wbudowane aparaty. Nie mam też możliwości powrotu do tego mieszkania, ponieważ kupili je nowi właściciele. Kto wie, jak wygląda ono teraz?

Odwiedziłam za to, dwa lata temu, dom, w którym mieszkanie to się znajdowało. Usiadłam przy stole ze starszym panem, wypiliśmy razem kawę, spojrzałam znowu w dół, z balkonu (położonego piętro wyżej, nad tamtym mieszkaniem). Codziennie rano dom wypełniała muzyka marszowa, wnikająca do jego wnętrza przez otwarte okna, ponieważ mieszkanie, o którym wam piszę, mieściło się w palazzo wzniesionym na skarpie zawieszonej ponad stajniami pułku konnego karabinierów. Z okna lub z tarasu przyglądałam się końskim musztrom i układom tanecznym szykowanym na specjalne gale.

Mieszkanie było doskonałym przykładem połączenia stylu współczesnego z antycznym. Bazą wszystkiego były białe ściany i drewniany parkiet. Tam właśnie po raz pierwszy zobaczyłam meble w kolorze duck egg, oprawione za szkłem chusty Hermesa oraz… przepiękne białe drzwi dzielone na piętnaście pól, ze wstawionymi lustrami.

Klasyczne drzwi francuskie powinny być białe i przeszklone. Tamte, w Rzymie były ich wariantem i stały się moją wielką inspiracją.

Udało mi się je zamówić dwa lata temu, jesienią. Cóż to były za emocje! Oznaczało to dla mnie pożegnanie z tanimi, tandetnymi skrzydłami z dykty i spełnienie marzeń o drzwiach idealnych. Łatwo nie było. Przede wszystkim stolarze w pierwszym podejściu poinformowali mnie, że takich drzwi nie da się zrobić i zaproponowali mi potworki z kratowaniem w środku o szerokości 4 cm lub drewnianą kratkę nakładaną na jedną dużą taflę (szkła lub lustra). Trwałam niezbicie przy swoim, przesyłając do fachowców rysunki techniczne, wygrzebane w czeluściach internetu. Ostatecznie okazało się, że faktycznie (!), można zrobić drewniane drzwi z subtelnym kratowaniem i pojedynczo osadzanymi szybkami.

Teraz więc to, co lubicie najbardziej: mrożące krew w żyłach Before & After.

BEFORE

entryway - before - homelikeilike.com

W całej krasie podłoga, o której pisałam poprzednio.

AFTER

entryway - makeover - homelikeilike.com

BEFORE

entryway - before - homelikeilike.com

AFTER

drzwi francuskie - french door - homelikeilike.com

BEFORE

entryway makeover - homelikeilike.com Tu już podłoga po zmianie, nowy kolor ścian i szafa w trakcie realizacji.[/caption]

AFTER

drzwi francuskie - french doors - homelikeilike.com

To ta sama ściana, tylko widziana pod drugim kątem.

Stanęłam przed trudnym wyborem: szyba czy lustro? Przedpokój jest ciemny, naturalne światło wpada tu tylko przez drzwi do kuchni i przez drzwi do pokoju. Odcięcie tych dwóch źródeł byłoby szaleństwem. Szkło w drzwiach do łazienki to z kolei skrajny ekscentryzm lub niedorzeczność (niewłaściwe skreślić). Długo biłam się z myślami, w końcu zdecydowałam, żeby na jednej ścianie z drzwiami do wiatrołapu i do łazienki dać lustra, do kuchni i pokoju szkło, a do garażu drzwi pełne. Zdawało się to być dość ryzykowne, taka mieszanina wszelkich możliwych opcji… Dzisiaj, po półtora roku użytkowania, nie zmieniłabym tego wyboru na żaden inny. Lustra w przedpokoju nie tylko zdobią, ale pełnią dwie bardzo praktyczne funkcje: po pierwsze, służą za płaszczyznę, w której można się przejrzeć na moment przed wyjściem, już w okryciu wierzchnim; po drugie, odbijają naturalne światło doświetlając ciemny przedpokój. Kolejną ich zaletą jest mnożenie przestrzeni. Lubię oglądać mój dom z perspektywy Alicji w Krainie Czarów. W lustrach wygląda on inaczej, ciekawiej. Lubię tę dodatkową głębię.

drzwi francuskie - homelikeilike.com

Widziane w lustrze czy przez szybę?

french doors - drzwi francuskie - homelikeilike.com

Lubię Drugą Stronę Lustra, ale nie tę Lewisa Carrolla.

french door - homelikeilike.com

Drzwi do kuchni i do pokoju są przeszklone. Fazowane szkło było dobrym wyborem.

Nie pytajcie mnie o wykonawcę. Nie podam wam jego nazwy. Drzwi zamówiłam u stolarzy na początku września i miały być u mnie pod koniec listopada. Na początku grudnia okazało się, że nawet ich jeszcze nie zaczęto robić. Po mojej karczemnej awanturze wykonawcy przyjechali na montaż… dzień przed Wigilią. Nie marzyłam o niczym innym, żeby drzwi jak najszybciej zawisły, a oni żeby jak najszybciej wyszli. Dopiero w świetle dziennym okazało się, co zrobili niezgodnie z umową. Mniejsza z tym. Zmiana, jaka się dokonała dzięki tym drzwiom, wynagrodziła mi wszystko.

Chętnie polecę wam natomiast producenta klamek, który jako jedyny polski producent oferuje tak zgrabne czarne klamki. To firma Barcz.

W następnej części opowiem wam o doborze chodniczka, bo zanim na podłodze znalazł się docelowy, dokonałam kilka zakupów (nie powiem, że nieudanych, bo zostały w domu, ale leżą w zupełnie innych pomieszczeniach).

Moje wymarzone drzwi francuskie zmieniły nie tylko przedpokój, ale każde z przyległych pomieszczeń, a ich prawdziwy urok zobaczyłam dopiero wiosną, gdy słońca zaczęło je w pełni oświetlać. Po prostu… Francja-elegancja.


Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.

– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.

Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –