Ten, komu kwestie wyposażania domu leżą choć trochę na sercu, już zapewne wie, że Zara Home proponuje w tym sezonie świat w kolorach blue and white. Powinnam rwać włosy z głowy, wycisnąć portfelik co do grosika i gnać co tchu, by wykupić całą kolekcję? Otóż nie! Don’t panic! Keep calm i ciesz się tym, co masz.
Bo ja, proszę państwa, już mam moje blue and white. Odsmażany kotlet mi serwuje Zara Home. Taka jestem niedobra!
Oczywiście piszę to z przymrużeniem oka, ale szczerze powiedziawszy, po paru głębszych wdechach stwierdzam: miło popatrzeć, bo ja bardzo lubię patrzeć na ładne rzeczy, ale przecież… nie potrzebuję już niczego rozpaczliwe. A na dowód tego wyciągnęłam moje zabawki i się trochę pobawiłam.
Słońce łaskawie wyszło zza chmur na moment przed zachodem. Ale jeszcze zdążyło zajrzeć mi do domu i nagle zrobiło się tak przyjemnie i optymistycznie! Śnieg stopniał, dzień co raz dłuższy, rano… uwaga! rano słychać śpiew ptaków! IDZIE WIOSNA! czy to nie wspaniałe?
Wczoraj pobiegłam do mojej ulubionej kwiaciarni po kwiaty. Dokupiłam eustomę i połączyłam ją z różami. Jeden jedyny hiacynt wypełnił cały dom słodkim zapachem. Dałam nura do kredensów i wydobyłam moje niebieskie skorupki, serwetki. Zanim zaczniecie panikować, że nic nie macie, że żeby coś sensownego zrobić z domem, trzeba byłoby wykupić pół sklepu, pomyślcie o tym, co leży w czeluściach waszych szafek. Zajrzyjcie do mamy, babci i cioci. Nie zapominajcie o pchlich targach. A na koniec, dla przyjemności, idźcie na zakupy i zamiast na łapu-capu kupować dziesięć drobiazgów, które z podniesionym czołem wytrzymają miano durnostojki, wybierzcie jedną, porządną, dużą rzecz, niech będzie wisienką na torcie, świetnym okazem do kolekcji. Życzę wam udanych łowów na przedwiośniu.
Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.
– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.
Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –