Pokój dzienny z oknami na wschód i południe tonie w słońcu. Siadam do porannej kawy. Biorę kawałek szarlotki z jabłkami z poniemieckich jabłoni rosnących od strony południowej. Ich owoce wyglądają niepozornie, ale zawekowane stają się słodkim wspomnieniem pełnego lata. Tym razem opowiem wam o zupełnie innym domu, z dala od morza i bez białej stolarki, nie będzie też nic o stylu hamptons. To dom w Sudetach.
Myślę o sztuce podejmowania wyborów. Są ludzie, którzy przez całe życie szukają sposobu na życie, borykając się z frustracją i zniechęceniem. Ja pomysłów na życie mam tyle, co …pomysłów na galerię ścienną. Całą masę! Moim problem jest dokonanie wyboru. Nie powieszę na ścianach miliona obrazków, nie przeżyję życia w milionie miejsc. A jednak, ciągle zastanawiam się, co zrobić z domem moich rodziców.

Listwy nad oknami są ozdobione ręcznymi rzeźbami mojego Ojca. Zimą cały dom ogrzewają zabytkowe żeliwne grzejniki zdobyte z jakiegoś przedwojennego pałacu.

Salon jest zawsze zalany słońcem

Ościeżnica to prawdziwy piaskowiec. Kiedyś to przejście łączyło część mieszkalną z gospodarczą. Rzeźbione głowice zostały dodane później.

Pokój z łukowym sklepieniem był kiedyś pomieszczeniem gospodarczym. Wszystkie rzeźbienia są ręcznie wykonane przez mojego Ojca.
Niemiec, który budował ten dom, musiał kochać słońce, tak jak ja. Wszystkie ściany części mieszkalnej są zwrócone do nasłonecznionych części świata. W salonie są aż trzy okna. To był doskonały pomysł. Dodatkowo, przez drzwi-łącznik prowadzący do kuchni też widać okno, od strony zachodniej, dzięki temu pokój jest doświetlony z trzech stron. Nawet w pochmurne dni jest wypełniony światłem.
Kuchnia i bliźniacza, położona nad nią, sypialnia mają okna na południe i zachód. Ani jednego okna na północ. Po co komu okno na ciemność?
Przestronna i jasna łazienka ma centralnie położone duże okno. Dzień każdy tu wita siłą rzeczy spojrzeniem na wschodzące słońce.

Oryginalnie dach domu był pokryty typowym dla tego regionu łupkiem, jego urokliwe fragmenty zachowały się na bocznych ścianach wykusza. Teraz dach jest przykryty dachówką ceramiczną i blacho-dachówką.
Gdyby nie ogromne, ponad stuletnie jesiony oraz położony kilkaset metrów dalej dom sąsiadów, przez te zachodnie okna można byłoby oglądać najwyższy szczyt w Sudetach. Śnieżka pełni straż nad miejscowością od południowego-zachodu. Od Śnieżki właśnie przychodzą tu wszystkie zmiany pogody – przejaśnienia, deszcze, zimny, mrożący wręcz wiatr i śnieg. Czasami nawet w lipcu można dostrzec leżące na niej białe resztki zimowej pokrywy. Jeszcze niedawno było ją dobrze widać z podwórka i drogi. Czas spłatał mi figla. Nie znalazłam jej w miejscach, z których zwykłam ją oglądać. Drzewa w okolicznych ogrodach przysłoniły widok.

W tle po prawej – Królowa Karkonoszy
Najwięcej uroku dodają wykonane na elewacji ozdoby z tynku i drewna, będące dziełem mojego Ojca. Dzięki temu, nie znajdzie się tutaj drugiego takiego domu, przy czym wszystko wtapia się idealnie w otoczenie, bo taką ideą zawsze kierował się Pan Domu. Wcześniej nie zdawałam sobie chyba sprawy z tego, ile pozostawił tu swoich śladów. Jego pracę można by porównać z misternym dzierganiem, haftem, wykonywanym dzień za dniem, małymi partiami, które na koniec układają się w bogatą całość ornamentów. Swoje rzeźby połączył z gromadzonymi całe lata rudymentami – rzeźbionymi piaskowcami, starymi drzwiami, metalowymi akcesoriami. Od południa dom jest otoczony strzelistymi świerkami, którym od zachodu towarzyszą sosny, powojniki, żywopłot z ligustru. Tu i ówdzie wyglądają spomiędzy nich sterty ozdobnych kamieni i starych, dziwacznych gospodarskich sprzętów.

Za tymi okienkami mogłyby powstać nowe pomieszczenia. Zawsze wyobrażałam tam sobie duży hall dla gości agroturystyki.

Wmurowany z ścianę antyczny piaskowiec

Za tymi drzwiami wciąż pozostaje do wykończenia spora przestrzeń.
Do wykończenia i zagospodarowania jest ponad 100 m2 położonych na parterze i piętrze. Kiedyś trzymano tam siano i zwierzęta gospodarskie. Część jest otwartą przestrzenią biegnącą od parteru aż po szczyt dachu.
Uwielbiam wymyślać aranżacje dla tego domu. Ile miałam pomysłów na życie tutaj! Agroturystykę, hotelik, zagospodarowanie rozległego terenu wokół domu (prawie 1 ha!). Wymyślałam aranżacje istniejących pokojów i tych, które można byłoby zrobić w części gospodarczej.
Tymczasem postanowiłyśmy wystawić go z Mamą na sprzedaż. Moje marzenia nie wystarczą, by utrzymać tak wielki dom, wymagający opieki przez okrągły rok. Spędzam w nim wakacje, snuję śmiałe plany, po czym wracam do siebie, do miejsca które jest teraz moim domem rodzinnym i które również wymaga jeszcze wiele pracy. Jednoczesne dynamiczne działanie w dwóch różnych krańcach Polski przekracza moje zdolności ujarzmiania czasu. Muszę dokonać wyboru i nie jest to łatwe zadanie.

W tym roku jabłonie-staruszki dorodnie obrodziły
Zdjęcia oznaczone moim logo zostały wykonane przeze mnie i wraz z publikowanymi przeze mnie tekstami są chronione prawami autorskimi.
– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga.
Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –