Dom kobiety jest jej autoportretem – to słowa Lee Radziwiłł, o której pisałam tu na blogu dokładnie trzy lata temu. Z pewnością każdy ma własną definicję domu. Słowa Lee doskonale wyczerpują to, co czuję.
Dom, który portretuje swoich mieszkańców to dom prawdziwy. Wnętrze, w którym można odczytać historię domowników, ich pasje, preferencje, sympatie.
Spójrzmy na zwierzęta: wszystkie, być może za wyjątkiem kukułki, która jest zbyt… zalatana, żeby uwić własne gniazdo, żyją w miejscach, które idealnie pasują do ich potrzeb i natury.
Zdarza się, że próbują się wpisać, wcisnąć, w mieszkania i domy, które nie mają z nimi nic wspólnego. Zamawiają projekt i powierzają wszystko architektom, nie informując ich nawet o tym, co lubią, bo najzwyczajniej w świecie nie są świadomi tego, że dom musi odpowiadać krojem właścicielowi. Mówią więc: chcę takie wnętrze, jak ma ta rodzina z serialu. Albo: niech pani coś wymyśli, tak żeby był efekt wow!
A efekt jest taki, że mieszkają w domach bez duszy, bardziej przypominających scenografię do przedstawienia, niż skorupę żółwia, na stałe i spójnie połączoną z ciałem.
Na pewno nie jest to przeważający model. Zapewne dla was jest on zupełnie obcy. Dobrze się składa, że jeśli rozmawiam o wnętrzach, mam zawsze w rozmówcach osoby, dla których budowanie własnego stylu w mieszkaniu jest sprawą oczywistą i naturalną.
Wiecie też, że tworzenie spersonalizowanego wnętrza trwa pewien czas. Nie da się wyposażyć mieszkania w miesiąc czy dwa, ponieważ będzie płaskie, bez historii i ducha.
Wnętrze mojego mieszkania właśnie się tworzy. Będzie z pewnością kontynuacją tego, co widzieliście u mnie wcześniej, ale pojawi się również coś nowego. I chyba już wiem, jakie to wnętrze będzie. Zastanawiam się, czy dostrzegacie zmiany, które dokonują się w stylistyce miejsca, w którym mieszkam?
Zanim uznam je za w miarę ogarnięte (bo nie wiem, czy istnieje coś takiego, jak wnętrze skończone), pokażę wam mój portret w mieszkaniu-autoportrecie, które dopiero się staje.
Autorką zdjęć jest niezwykle zdolna Dominika Jarczyńska, którą poznałam parę lat temu. Od tamtej pory udało się nam wspólnie pracować przy jej paru sesjach fotograficznych, które potem znalazły się w najlepszych czasopismach poświęconych modzie. Relację z tych sesji możecie znaleźć w jednym z moich wpisów o małym mieszkaniu w praskiej kamienicy oraz o wspaniałym apartamencie Marii Rosarii Boccuni.
W listopadzie towarzyszyłam Dominice w sesji zrealizowanej w Starej Oranżerii w Łazienkach Królewskich. Efekt tej pracy również będzie można niedługo oglądać w druku.
Jak widzicie, znaleźć się w obiektywie Dominiki Jarczyńskiej to właściwie zaszczyt. W tej sesji udział wzięła także Anna Dobrowolska, która zadbała o mój makijaż i uczesanie. Świetnie się pracowało z dziewczynami i jeszcze raz bardzo im dziękuję za tych parę godzin świetnej przygody!
Dom kobiety jest jej autoportretem






BACKSTAGE



I na zakończenie, pozostając w temacie portretów, nowa aranżacja sypialni z portretem w roli głównej.

– Jest mi miło, że czytasz mojego bloga. Zaproś swoich znajomych, lubię gości! –